Kultura jest źródłem niespodzianek. Od razu uprzedzam, że będzie drastycznie, ale inaczej się nie da, skoro ta drastyczność wyskakuje na kulturalnego człowieka znienacka i wali obuchem w łeb. Co się stało? Jadę cija mianowicie rano do pracy, spokojnie, leniwie, w kolumnie samochodów, z których żaden nie ma chęci wyprzedzania, bo jest piątek i nikomu do pracy niespieszno, słucham w Trójce Wojciecha Manna rozprawiającego o książkach z Michałem Nogasiem. Rozmowa się kończy, wchodzą reklamy i WTEM! z głośnika jakiś pan radośnie wykrzykuje na mnie: polskie gówno! Przyznam, że osłupiałem i z początku myślałem, że się przesłyszałem, radio nie grało głośno, silnik burczał, może pan powiedział: gumno, albo coś podobnego? Albo że może zadzwonił wnerwiony słuchacz i z zaskoczenia rzucił mięsem? Bo jak uwierzyć w cokolwiek innego, w niezawodność słuchu?
Nie zdążyłem doprowadzić procesu myślowego do końca, gdy NAGLE! przed nosem pojawił mi się billboard rozmiarów pięć metrów na osiem, koloru nomen omen brązowego, a z niego wyskoczyło na mnie „Polskie gówno!” Aż przyhamowałem, stwarzając zagrożenie w ruchu drogowym, dzięki temu jednak doczytałem podtytuł, który wulgarny może nie był, natomiast nie mniej w tym kontekście szokujący. Otóż pod tamtym napisem, co go nie chcę powtarzać, żeby nie epatować, był dopisek: Musical. Dosłuchałem potem w kolejnej reklamie, że jest to musical filmowy, że znakomity, że Tymon Tymański i że wszyscy są szczęśliwi, że zagrali w takim świetnym filmie i będzie hit. No ja przepraszam, ale choćby tam puszczali muzykę na miarę Czajkowskiego czy Procol Harum, to mnie jako target stracili. Nie pójdę do kina na film, którego tytuł przy kasie nie przejdzie mi przez gardło.
Nie pójdę także dlatego, że co by tam w treści nie było, to w moim poczuciu estetyki przekroczony został próg zwyczajnej przyzwoitości, bo z g… to ja się spotykam w toalecie i też niechętnie, a nie w charakterze sztuki, niechby nawet wysokiej.
Trudno. Być może pozbawiłem się w tym momencie kontaktu z arcydziełem, tak przynajmniej sugerują twórcy, oczekując aplauzu. Szczerze mówiąc, nie sądzę.